Gdy znajomi pytają mnie, co podczas wyprawy Namibia - Planeta Mars z AFRICAline podobało mi się najbardziej, nie potrafię udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Podczas podróży przez Zambię, Zimbabwe, Botswanę i właśnie Namibię krajobrazy, wrażenia i wewnętrzne doznania zmieniają się jak w kalejdoskopie. Bez względu na to, czy jest to szum Wodospadów Wiktorii, obserwowanie lwicy polującej na antylopę w parku Moremi i przelot nad deltą rzeki Okavango w Botswanie, spotkanie z plemieniem Himba czy wędrówka po wydmach w każdym możliwym odcieniu piasku w Namibii, każdy dzień dostarcza wyjątkowych przeżyć i obrazów, które zostają w pamięci na całe życie. Gdybym musiała jednak wybrać najważniejsze i najbardziej cenne momenty w całej wyprawie byłoby to spotkanie z dziećmi w wiosce plemienia Ovahakaona, które nie mogły oderwać wzroku od swoich twarzy w aparacie fotograficznym, a także niezwykle bliski kontakt z pustynnymi słoniami, które zamiast kryć się w wyschniętym korycie rzeki, przyszły po prostu na śniadanie do obozu... Wszystko to byłoby niemożliwe bez doskonałej organizacji ze strony AFRICAline, a także zaangażowania i poczucia humoru pilota, Pawła Kilena. Ta niezwykła afrykańska wyprawa była pod każdym względem profesjonalnie przygotowana, począwszy od obsługi ze strony pracowników biura, przez transport, zakwaterowanie i wyżywienie, a przede wszystkim bogaty i starannie dopracowany program, który pozwala poznać różne oblicza tej części kontynentu. Dzięki AFRICAline pokochałam Afrykę jeszcze bardziej i nie wyobrażam sobie odkrywania jej tajemnic z innym biurem!